350 Tour
Sobota, 21 sierpnia 2010
Kategoria Powyżej 300
km: | 330.84 | km teren: | 0.00 |
czas: | 13:22 | km/h: | 24.75 |
Plany były takie by udać się w tym roku na Bałtyk-Bieszczady tour, ale zawody są zbyt drogie jak dla mnie i postanowiłem iż samemu sobie zrobię taki jednodniowy tour w planie było 350km, ale niestety nie udało się. Jednak pobiłem swój poprzedni rekord 24h o ponad 88km, więc jakiś sukces jest. Wyjechałem w sobotę przed 10 wróciłem w niedziele przed 3.
Tuż przed godziną 10 wyjechałem w trasę krótka modlitwa znak krzyża i w drogę!, słońce prażyło już niemiłosiernie zadowolony i pełen energii byłem przez jakieś 3km bo po 3 km moja dętka z tyłu zaczęła wychodzić poza oponę spuściłem nieco powietrza, ale to nic nie pomogło przy 5 km już musiałem wszystko wyjmować z plecaka i zmieniać dętkę.

Na przyjemność zmiany dętki straciłem z 45minut licząc wcześniejsze próby naprawy nie zmotywowała mnie ta sytuacja do dalszej jazdy, ale nie miałem wyjścia jadę dalej jedyne co czuje to gorąc w dzień byłem zwrócony lewą stroną ciała to ona się bardziej opaliła.
W końcu dotarłem do Błonia i już zgubiłem trasę parę przekleństw i jadę dalej już po dobrej drodze. Chwilę dalej rozważanie na temat dziur w drodze i jestem za Lesznem jest pierwsze 50km czas na chwilę wytchnienia gdzieś w okolicach Kampinosu, jest już prawie 13 a ja "w lesie".

Parę km dalej kolejny powód by się zatrzymać miasto Chopina

Moje niezadowolenie spowodowane tą 30 stopniową temperaturą

Fajna atrakcja gdzieś za Sochaczewem , teraz już ciężko spotkać taką ciuchcię.

Trochę mi tu nadymili i jeszcze ten upał, ale fajna atrakcja.


Dalej przez Sochaczew aż do Wyszogrodu ten kawałem wydał się dość szybki choć przy 90km już nie miałem sił, jeszcze przed Wyszogrodem przeprawa przez Bzurę.

Później zawitałem w mojej ulubionej Biedronce w Wyszogrodzie na kefirek się skusiłem na liczniku już 100km, a raczej dopiero wyznaczyłem iż do 21 mam mieć już 200km.
Ruszyłem do Czerwińska gdzie udałem się w stronę Naruszewa pierwszy kryzys?
Nie wiem co się działo, ale ciężko mi było utrzymać średnią powyżej 20km/h do tego dziurawa droga, nieco zwątpiłem, ale po 25km zrobiłem przerwę, troszkę poleżałem coś przekąsiłem i pojechałem dalej mi szło dość dobrze choć cały czas myślałem o tym by zrobić sobie przerwę jednak trzymałem się ostro grafika co 25km przerwa, momentami średnio jechałem i po 30km/h a momentami 20km/h bylo trudem, ale ważne iż się przesuwałem.
W końcu się udało Nasielsk zdobyty!

Wtedy to miałem plan by wrócić się tą samą trasą co jechałem więc gdy naliczniku miałem dokładnie 175,5 zrobiłem dłuższą przerwę i zawróciłem.

Znałem już drogę, jechało się mi dobrze aż do 210km gdzie było już ciemno założyłem lampkę i jechałem dalej, było ciężko gdzieś przed Naruszewem był cmentarz nabrałem zapas wody potrzebny na resztę drogi i wtedy było ciężko ciemno, w pewnym momencie przebudziłem się i dostałem mega powera gdy zobaczyłem wielkiego wilczura który mnie goni uciekłem mu!

W Wyszogrodzie już rekord życiowy padł 254km, na rondzie ludzie chcieli mnie autem zabrać do Wawy cóż za kuszenie, ale nie poddałem się i ruszyłem 62 drogą aż do Zakroczymia było ciężko do tego co minute jeździły rozpędzone ciężarówki nie zważając na mnie czasem wręcz zjeżdżałem z drogi by uciec przed pędzącymi tonami, ból był wielki, chciałem już być w domu, ale nie miałem wyjścia musiałem jechać temperatura w nocy to ponad 18 stopni bardzo ciepło, nie poddałem się odliczałem km wiedziałem iż już 350km nie zrobię nie miałem siły.
Chwila przerwy 300km na liczniku i w drogę nogi jak zardzewiałe ledwo się zginały, ale się udało w końcu dotarłem do domu tuż po umyciu usnąłem.

Podziękowania dla mojej kobiety która dzielnie mnie wspierała, jej dedykuje te 330km wybacz, że nie 350km - możę 350km musimy razem zrobić ??
Ta piosenka mnie wspierała
http://www.youtube.com/watch?v=GA-npIfvyTk
Tuż przed godziną 10 wyjechałem w trasę krótka modlitwa znak krzyża i w drogę!, słońce prażyło już niemiłosiernie zadowolony i pełen energii byłem przez jakieś 3km bo po 3 km moja dętka z tyłu zaczęła wychodzić poza oponę spuściłem nieco powietrza, ale to nic nie pomogło przy 5 km już musiałem wszystko wyjmować z plecaka i zmieniać dętkę.

Na przyjemność zmiany dętki straciłem z 45minut licząc wcześniejsze próby naprawy nie zmotywowała mnie ta sytuacja do dalszej jazdy, ale nie miałem wyjścia jadę dalej jedyne co czuje to gorąc w dzień byłem zwrócony lewą stroną ciała to ona się bardziej opaliła.
W końcu dotarłem do Błonia i już zgubiłem trasę parę przekleństw i jadę dalej już po dobrej drodze. Chwilę dalej rozważanie na temat dziur w drodze i jestem za Lesznem jest pierwsze 50km czas na chwilę wytchnienia gdzieś w okolicach Kampinosu, jest już prawie 13 a ja "w lesie".

Parę km dalej kolejny powód by się zatrzymać miasto Chopina

Moje niezadowolenie spowodowane tą 30 stopniową temperaturą

Fajna atrakcja gdzieś za Sochaczewem , teraz już ciężko spotkać taką ciuchcię.

Trochę mi tu nadymili i jeszcze ten upał, ale fajna atrakcja.


Dalej przez Sochaczew aż do Wyszogrodu ten kawałem wydał się dość szybki choć przy 90km już nie miałem sił, jeszcze przed Wyszogrodem przeprawa przez Bzurę.

Później zawitałem w mojej ulubionej Biedronce w Wyszogrodzie na kefirek się skusiłem na liczniku już 100km, a raczej dopiero wyznaczyłem iż do 21 mam mieć już 200km.
Ruszyłem do Czerwińska gdzie udałem się w stronę Naruszewa pierwszy kryzys?
Nie wiem co się działo, ale ciężko mi było utrzymać średnią powyżej 20km/h do tego dziurawa droga, nieco zwątpiłem, ale po 25km zrobiłem przerwę, troszkę poleżałem coś przekąsiłem i pojechałem dalej mi szło dość dobrze choć cały czas myślałem o tym by zrobić sobie przerwę jednak trzymałem się ostro grafika co 25km przerwa, momentami średnio jechałem i po 30km/h a momentami 20km/h bylo trudem, ale ważne iż się przesuwałem.
W końcu się udało Nasielsk zdobyty!

Wtedy to miałem plan by wrócić się tą samą trasą co jechałem więc gdy naliczniku miałem dokładnie 175,5 zrobiłem dłuższą przerwę i zawróciłem.

Znałem już drogę, jechało się mi dobrze aż do 210km gdzie było już ciemno założyłem lampkę i jechałem dalej, było ciężko gdzieś przed Naruszewem był cmentarz nabrałem zapas wody potrzebny na resztę drogi i wtedy było ciężko ciemno, w pewnym momencie przebudziłem się i dostałem mega powera gdy zobaczyłem wielkiego wilczura który mnie goni uciekłem mu!

W Wyszogrodzie już rekord życiowy padł 254km, na rondzie ludzie chcieli mnie autem zabrać do Wawy cóż za kuszenie, ale nie poddałem się i ruszyłem 62 drogą aż do Zakroczymia było ciężko do tego co minute jeździły rozpędzone ciężarówki nie zważając na mnie czasem wręcz zjeżdżałem z drogi by uciec przed pędzącymi tonami, ból był wielki, chciałem już być w domu, ale nie miałem wyjścia musiałem jechać temperatura w nocy to ponad 18 stopni bardzo ciepło, nie poddałem się odliczałem km wiedziałem iż już 350km nie zrobię nie miałem siły.
Chwila przerwy 300km na liczniku i w drogę nogi jak zardzewiałe ledwo się zginały, ale się udało w końcu dotarłem do domu tuż po umyciu usnąłem.

Podziękowania dla mojej kobiety która dzielnie mnie wspierała, jej dedykuje te 330km wybacz, że nie 350km - możę 350km musimy razem zrobić ??
Ta piosenka mnie wspierała
http://www.youtube.com/watch?v=GA-npIfvyTk
Komentarze
Tylko pozazdrościć. Mnie już w tym roku chyba nie starczy sił na wzięcie trzystu.
Pozdrawiam Isgenaroth - 15:20 niedziela, 22 sierpnia 2010 | linkuj
Komentuj
Pozdrawiam Isgenaroth - 15:20 niedziela, 22 sierpnia 2010 | linkuj